wtorek, 2 grudnia 2014

Prolog - SPOTKANIE

PROLOG by Kasia, Enjoy x3
______________________________________________________________________________  
Wyszłam z gabinetu oszołomiona. W mózgu plątały się różne wersje wydarzenia, które przed chwilą miały miejsce. Całe moje ciało się trzęsło, nie mogłam go opanować.
      Miało prawo.
      Jeszcze kilka dni temu nigdy nie pomyślałabym, że to ONA. To nie może być ona, to nie jest możliwe. Usiadłam na kanapie w holu po czym sięgnęłam po zeszłoroczny numer magazynu "Seventeen". Wszystkie zdjęcia, które tam były... To mogłam być ja. Jednak wolałam zostać tutaj. Po tym co się wydarzyło kilka godzin temu.
      Przez kilkanaście minut analizowałam całą naszą rozmowę. Po chwili usłyszałam skrzypienie drzwi gabinetu, zza których wyszła Mia i profesor Clain. Miała na sobie zielony podarty t-shirt z nadrukiem Iron Maiden, brudne czerwone legginsy w kratę i podarte czarne trampki marki Vans. Jej blond kręcone włosy opadały kaskadą na ramiona. Na jej głowie spostrzegłam chustę - tę samą, którą znalazłyśmy na Manhatanie podczas ataku służb CIA na bank. Wciąż mnie to dziwi jak mogli to zrobić. W końcu to służby wojskowe.
      Profesor Clain przez chwilę przyglądał się nam. Analizował nasze sylwetki od stóp do głów - jakby chciał nas naszkicować z każdym możliwym szczegółem. Uważnie przyglądał się naszym twarzom. Przez chwilę tak stał i wlepiał się w nas szukając między nami podobieństwa. Podeszłam do lustra stojącego zaledwie kilka kroków o de mnie. Chciałam się sobie przyjrzeć po tym co się stało zaledwie kilka godzin temu. Mia była z tych dziewczyn, z którymi oglądali się chłopcy, chodzili za nimi nosząc książki czy plecaki, a kiedy na lekcji spadł zeszyt każdy rzucał się w jego stronę chcąc go oddać wąchając przy okazji perfumy Chanel nr 5. Ja byłam z tych, które stały głównie w kącie, odosobniona, siedząc na samym końcu klasy pisząc wiersze, które byłyby kiedyś wydane w formie tomiku.
     Moje brązowe włosy związane były w warkocz opadający na lewe ramię, kolczyk w nosie miał zdartą farbę przez co wyglądał jak posypany brokatem, biała bokserka zaplamiona była ziemią i w niektórych miejscach krwią. Spodnie postrzępione, a glany zabłocone. Wojskowa kurtka, którą miałam narzuconą na ramiona spadła na podłogę w tym samym momencie kiedy Mia do mnie podeszła. Rozplątałam włosy z warkocza.
     Wcześniej nie zwróciłabym na to uwagi. Wyglądamy jak siostry bliźniaczki.
     Bo nimi jesteśmy. Znalazłyśmy się po latach. Co prawda znałyśmy się już wcześniej, ale nie rozmawiałyśmy. Nie zwracałyśmy na siebie uwagi. Parę razy pożyczyłam jej ołówek, poprawiałam ją kiedy wypowiedziała źle jakiś wyraz na hiszpańskim, ale oprócz tego to wcale nie rozmawiałyśmy. Spojrzałam na nas w lustrze szukając różnic. Miałyśmy różny kolor włosów, Mia była bardziej opalona, bardziej przypominała Latynoskę niż dziewczynę z Nowego Jorku. Byłam lepiej zbudowana - bardziej umięśnione łydki i ręce. Wszystko pozostałe było identyczne jednak najbardziej przyciągnął mnie kolor naszych oczy. Spojrzałam na oczy Mii odbite w lustrze. Zauważyła to i zrobiła to samo. Obie miałyśmy heterochromię - różne kolory tęczówek. To co było w tym najdziwniejsze to rozmieszczenie kolorów. Było to samo jednak ja miałam tęczówkę koloru fioletowego, a moja siostra pudrowego różu. W szkole zawsze myślałam, że jest niebieskooka, a w tym świetle było zupełnie inaczej.
     -Wow! - zawołałyśmy w tym samym czasie.
     -No... Wow - odezwał się głos za nami. Był to profesor Clain. Wyglądał na zniecierpliwionego -Kelsy, może usiądziesz z łaski swojej?! Musimy porozmawiać.
Mia odwróciła się od lustra i podeszła do profesora również zniecierpliwiona. To było niesamowite - jak szybko potrafiła zmieniać mimikę twarzy. Należała do kółka teatralnego w szkole więc nie miałam się co dziwić. To było naturalne zachowanie u aktorów. Nie zdziwiłabym się gdyby za kilka lat zobaczyła Mię grającą w jakimś filmie podczas kiedy ja będę w pośpiechu pisać wiersze bo wydawca nie będzie chciał dawać mi jeszcze jednego tygodnia na ukończenie tomiku. Koty wokół mnie będą się łasić podczas kiedy ja nie będę miała czasu się nimi zajmować. Podsumowując - Mia byłaby świetną aktorką.
     Podniosłam kurtkę z ziemi po czym pomaszerowałam w stronę siostry i Claina zaplątując z powrotem warkocz na głowie. Usiadłam na czerwonej kanapie ze skóry wiążąc włosy czarną gumką.
     -Mamy coraz mniej czasu więc przejdę do rzeczy. Poznałaś Mię swoją siostrę, prawda? - odparł profesor. Miałam ochotę powiedzieć "Nie, nie znam swojej własnej siostry", ale w porę zamknęłam buzię na kłódkę -Więc... To co zdarzyło się dzisiaj na Manhatanie nie było normalne.
     -Zdążyłam zauważyć - odparłam. Kurtkę trzymałam na kolanach skubiąc jej rękaw. Kątem oka dostrzegłam, że Mia zaczęła przechadzać się po holu oglądając obrazy.
     -No więc... Z tego co powiedzieli mi moi ludzie na miejscu zdarzenia agenci CSI byli pod kontrolą czegoś lub kogoś. Tego nie udało nam się jeszcze ustalić. W każdym razie, to "coś" co ich kontroluje miało na celu zniszczenie dobrej opinii CIA...
     -A w jakim celu miałby ktoś to robić?
     -Jak na razie mamy za mało danych na ten temat - odezwała się po chwili milczenia Mia. Wróciła z powrotem do nas przyglądając się profesorowi -Sądzimy, że to "coś" ma moce nadnaturalne. Chip zmieniający osobowość działa tylko przez godzinę, a jak widzieliśmy napad na bank trwał trochę dłużej...
     -Jak to moce nadnaturalne?
     -No... Tylko czarownice potrafią władać tak dużą mocą, aby zahipnotyzować człowieka na dłużej. W naszej bazie mamy 2 czarownice, z czego jedna tylko wie, jak to przebiega.
     -"To" znaczy co?
     -Hipnoza.
     -Może zapytajmy się jej jak to odczarować? Agenci mogą być cały czas pod wpływem "czaru".
     -To jest zbędne. Wiem, że się nie da.
     -Rozmawiałaś z nią?
     -W pewnym sensie.
     -Dlaczego?
     -Bo ja jestem tą czarownicą. A ty jesteś drugą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz